Rose siedziała z podkurczonymi nogami
kołysząc się na boki. Spojrzała na drewniany stoliczek, na którym stała duża
szklanka z kwiatami i ogromny talerz z serwisu obiadowego. Skrzywiła się na
widok chudego mięsa z ziemniakami w sosie chrzanowym. Głód mimo wszystko o
sobie przypominał. Sięgnęła po talerz i widelec leżący centymetr dalej. Włożyła
do ust pierwszy kęs, który okazał się nie taki zły jak przypuszczała. Gdy
skończyła odstawiła puste naczynie na bok i sięgnęła po kartkę wciśniętą między
róże.
,,Wracaj do zdrowia. Nie należę do
cierpliwych ludzi.
X ‘’
- O cholera. – Powiedziała na głos do
samej siebie.
To było oczywiste, że kwiaty są od Johna.
Wyrwała natychmiastowo i lekkomyślnie wszystkie kabelki włącznie z wenflonem.
Była niesamowicie zdenerwowana. Jej emocje były roztrzaskane. Cały czas miała
nadzieję, że wszystko skończy się pięknie, ale zdawała sobie sprawę z tego, że
to tylko jej marzenie. Ignorując uczucie omdlenia i uczucie roznoszącego się
chytrze bólu po ciele powstała.
Był wieczór.
Personelu na oddziale było
znacznie mniej co w rzeczywistości ułatwiało próbę ucieczki bez zawiadamiania
lekarza i co najgorsze… jego. Dziewczyna była przekonana, że maczał w tym palce.
W końcu w normalnym przypadku zwolnienie się ze szpitala na własną rękę to dobre
rozwiązanie. A tak? Cokolwiek chcesz zrobić musisz zastanowić się czy ta jedna
osoba, która zniszczyła ci życie ma związek z daną rzeczą, sprawą. Skoro wie
gdzie leży… wie kiedy wyjdzie.
Dziewczyna wyskoczyła ze swojej sali jak
burza omijając portiernię, w której spała jak kamień 50 letnia kobieta. Jej
kroki stały się pewniejsze gdy złapała za klamkę drzwi głównych. Zimny wiatr
owiał jej twarz. Zaczerpnęła kolejny haust powietrza z ogromnym uśmiechem na
twarzy. Zaczęła wolnym krokiem kierować się w stronę gdzie widniały kolorowe
lampy uliczne. Ciężar który czuła automatycznie spadł z jej serca. Do czasu.
- Może się zaprzyjaźnimy koleżanko? –
Spytał podjeżdżając bliżej krawężnika bardzo młody mężczyzna w sportowym,
żółtym Lexusie.
- Może lepiej nie? – Oddaliła się parę
kroków od drogi mierząc go złowieszczym wzrokiem. Wyglądał na co najmniej 30
lat, a jego czarne oczy lśniły w świetle lamp.
- Dlaczego? Przecież chyba nie myślisz, że
chcę zrobić ci krzywdę! – Zaśmiał się szyderczo.
- Możesz po prostu spieprzać? – Rzuciła
głośniej i bardziej zdecydowanie. Przyśpieszyła kroku zostawiając tym samym niezadowolonego
z siebie kolesia w samochodzie.
Przez parę minut atmosfera jaka panowała
była zadziwiająco… dziwna. Cicha. Samochody na ulicy zmniejszały swą dużą
liczbę. Niespodziewanie poczuła silne uderzenie w głowę, które natychmiastowo
zabrało jej trzeźwość i przytomność.
***
Wysoki brunet z liczną ilością tatuaży
muskał jej delikatną skórę, które było pokaleczone i poranione. Leżąca na łóżku
była bardzo bezbronną i bardzo niewinną niewiastą. Sięgając po nożyczki rozciął
jej biały, zwyczajny t-shirt odsłaniając przy tym seksowny oraz zapraszający
brzuszek. Przybliżył swe zwilżone usta od śliny i zaczął krążyć językiem
powolne ósemki. Dziewczyna otwierała swe oczy przyglądając badawczo mężczyźnie.
Jej ruchy były obezwładnione gdyż nadgarstki miała przywiązane do ramy łóżka
tak samo zresztą jak jej chudziutkie kostki. Usta miała zaklejone szarą taśmą
klejącą. Mężczyzna wpajał się w jej skórę coraz pewniej, mocniej nie zważając
na wyrywanie się jego ofiary. Była taka piękna. Zielone oczy zalewały się powoli
łzami, gdy jego ręce pobiegły prosto do beżowego biustonosza opinającego
kusząco jej biust, który błagał wręcz o pieszczoty. Przeciął jego ramiączka, a
następnie uwolnił jej obje jędrne i okrągłe piersi na wolność. Z ust Rose
wydobywały się cichutkie jęki przeplecione ze szlochem. Jego lewa dłoń zaczęła
wędrówkę po jej kobiecym atucie, a mokry i zaangażowany język zataczał szybkie
kółeczka wokół sutka jednej piersi, gdy zaraz tą drugą ugniatał w miarowym
tempie. Pocałunkami schodził coraz niżej ignorując protestowanie i głośniejszy
płacz nastolatki, która biła się z odczuwalnym bólem żeber oraz niemocą. Jego sprawne
dłonie szybkim ruchem odwiązały supełek na spodniach zaczynając je ekspresowo
zsuwać do oporu ukazując błękitne koronkowe majteczki. Wykonując ten ruch dziewczyna
wpadła w histerię. Próbowała wyrwać dłonie ze sznura wykonanego z włókna
naturalnego. Przyczyniło się to jedynie do porządnych otarć. Wspierając się na
swych silnych dłoniach uniósł swe potężne ciało spoglądając ze wzajemnością
twarzą w twarz. Uśmiechnął się obserwując bacznie jej zachowanie. Zerwał z
całej siły kawałek taśmy i zwrócił do niej.
- Chcesz mi coś powiedzieć, słoneczko? –
Rose Clark spojrzała mu głęboko w oczy i splunęła prosto w jego usatysfakcjonowaną
minkę powodując wybuch wściekłości. Uderzył ją w policzek.
- Przestań! – Krzyknęła przez łzy. Na jej
ustach znów wylądował kawał elastycznego i lepkiego paseczka.
Swoją walkę z jej oporem ponownie
podejmował tym razem zrywając z niej bieliznę. Zdeformowane słowo coś na
kształt „proszę” wypełniło cały pokój. Bała się, a to właśnie go podniecało.
Uniósł jej kolana tworząc między nimi dużą przerwę. Brunet zaczął rozpinać
swoją czarną koszulę odsłaniając swój tors wypełniony milimetr przy milimetrze
czarno-białą dziarą przypominającą wielkie stare drzewo z grubymi i samotnymi
gałęziami. Sięgnął po fioletowe pudełeczko wyciągając z niego prezerwatywę
następnie dynamicznie pozbył się spranych jeansów i bokserek kryjących jego sporą
erekcje. Z ogromnym skupieniem założył ją na swoją męskość. Sekundę potem jego
dzika penetracja jej wnętrza odbywała się dla niej boleśnie zważywszy na to iż
był to ten pierwszy raz. Kolejne pchnięcia były jednak bardziej przyjemniejsze.
Mimo niechęci i obrzydzenia jakie do niego czuła z niewyjaśnionego powodu
towarzyszyła jej szczypta podniecenia, która bardzo mocno i skrycie walczyła o
orgazm. Rose zakazywała sobie tego. Niestety jedyne co mogła w takiej sytuacji
to oddać się pokusie. Palce ciemnookiego ściskały jej wąską talię nabijając ją
jeszcze bardziej na siebie. Ich ciche pomruki zaczęły zapełniać przestrzeń
znajdującą się wokół nich. Erotyczna mgła spowodowana ich gorącym oddechem
stawała się coraz bardziej gęstsza. Ich ciała zaczęły wreszcie ze sobą współpracować
poruszając się w jednakowym tempie. Jego usta znów pojawiły się na jej
piersiach lekko je podgryzając zębami. Ostatnie pchnięcia okazały się
silniejsze i dużo bardziej mocniejsze dopełniając wszystko intensywnym
szczytowaniem. Z ogromną ulgą jaką poczuł, wyszedł z niej przecinając tylko
linki wokół kostki.
- No to teraz trochę porozmawiamy. –
Rzucił oschle wiedząc, że do najmilszych rozmów ona nie będzie należeć.
-----------
Historia powstawania rozdziału:
13x złapań za głowę i mówienia: ,,
Przecież to jest do dupy, nie umiem czegoś takiego napisać”
11x walenia głową o klawiaturę
4x niewytłumaczalne wybuchnięcia
niepohamowanym śmiechem(?)
2x wypowiedziane słowo na k. z
bezsilności autorki
1x mówienia: ,,To się na da”.
------------
W poprzednim dziale były same
dialogi. W tym postanowił dodać głównie opisy zważywszy na to iż pora dialogów
nie miała szans wystąpić. Za wszelkie błędy przepraszam. Jestem tylko człowiekiem.
Dziękuję, że ze mną jesteście mimo wszystko! :) Proszę nie marudzić, że niektóre sceny były za długie :D Obrażę się xd Tak musi być i tyle :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz